COVID-19 jest ostrą chorobą zakaźną układu oddechowego, wywołaną wirusem SARS-CoV-2, prowadząca głównie do zapalenia płuc lub niewydolności wielonarządowej. Nic więc dziwnego, że wywołuje to dodatkowy niepokój wśród palaczy tytoniu dla których ryzyko choroby płuc jak i choroby sercowo-naczyniowej jest większe niż dla osób niepalących.
Pierwsza według mojej wiedzy metaanaliza prac związanych z COVID-19 ukazała się 20 marca w czasopiśmie Tobacco Induced Diseases. Jak piszą autorzy dane są jeszcze skąpe (pod uwagę wzięto jedynie pięć prac ponieważ podawały status palenia hospitalizowanych pacjentów) i nie uwzględniają innych możliwych czynników ryzyka ale można już postawić tezę, że palenie najprawdopodobniej wiąże się z negatywnym rozwojem i niekorzystnymi skutkami COVID-19.
Autorzy stwierdzili, że palacze byli 1,4 razy bardziej narażeni (RR = 1,4, 95% CI: 0,98–2,00) na ciężkie objawy COVID-19 i około 2,4 razy częściej przyjmowani na OIOM, wymagali częściej wentylacji mechanicznej lub częściej umierali w porównaniu dla niepalących (RR = 2,4, 95% CI: 1,43–4,04).
Sugeruje to, że palenie jest wskaźnikiem podatności na cięższe objawy i śmierć z powodu wirusa. Nie oznacza to, że natychmiastowe zaprzestanie palenia znacznie zmniejszy ryzyko w krótkim okresie, ale nadal wydaje się rozsądne ograniczenie wszelkich możliwych czynników ryzyka – w tym palenia.
Pozostaje pytanie, co z wapowaniem? Moim zdaniem ten trudny okres powinien skłonić wszystkich do porzucenia nałogu związanego z używaniem jakiegokolwiek produktu wpływającego mniej lub bardziej negatywnie na płuca.